Chyba pierwszy raz doświadczałam wielkiej tęsknoty za Duchem Świętym. Ostatnie dni były przeżywane w kontekście przygotowania na Jego przyjście. W wielką radością można było usłyszeć dziś w Ewangelii słowa Jezusa skierowane do uczniów: „Weźmijcie Ducha Świętego […]” .
Może większość z nas przyłapuje się na tym, iż na co dzień „spycha” się Ducha Świętego na trzeci plan. Wydaje się łatwiej modlić do Jezusa, do Boga Ojca. Tymczasem Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: "Panem jest Jezus". Mocno sobie ostatnio uświadomiłam, że bez łaski Ducha Świętego nie jestem w stanie wypełniać woli Bożej w moim życiu. To On jest ożywicielem. Gdy w sercu rodzi się zniechęcenie, oziębłość, gdy bardziej pociąga wygodny fotel i ciepłe kapcie niż droga z nieznane z bagażem na plecach, aby nieść Jezusa i Jego Słowo, to znaczy że nie zamknęliśmy serce na Ducha Świętego.
Tymczasem dzisiaj wyraźnie słyszymy polecenie Jezusa: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam!” Tam gdzie wieje Duch Święty, tam rozpala się nowy płomień w sercach. Dotychczasowy strach, lęk przed wyjściem ustępuje miejsca męstwu i postawie czujności na natchnienia. Apostołowie, którzy po śmierci Jezusa, trwali przelęknieni i zamknięci w Wieczerniku, dopiero gdy otrzymują Ducha, idą nie bacząc na przeszkody, byleby głosić Chrystusa, dzielić się wiarą. Może warto się zastanowić, gdzie jest mój „wieczernik” i czy przypadkiem nie trwam w nim mocno zaryglowana?
Warto dzisiaj szczególnie prosić Ducha Świętego, aby wlał w moje serce wszystkie dary, które potrzebuję, aby stawać się żywym świadkiem Chrystusa Zmartwychwstałego!
Duchu Ogniu przyjdź i rozpal nas!